piątek, 26 lutego 2010

Podróż w czasie, mit czy rzeczywistość?

Nawet Juliusz Verne w swoich najśmielszych marzeniach, nie oczekiwał że podróż w czasie może być tak łatwa i przystępna. Kręcące się koła, sapiące i skrzypiące maszyny..to niestety mylna wizja. Łatwość ta bardzo mnie cieszy, gdyż moje dzieci będą mogły sprawdzić na własnej skórze jak to było w latach 80 w Polsce, gdzie klient był problemem, praca szła ospale, a procedury i ludzie za nie odpowiedzialni nie zmienili się od dziesięcioleci.
Gdy idąc ulicą masz chęć przenieść się w czasie, znaleźć się w miejscu wyjątkowym, nie pasującym do współczesnych standardów, wystarczy stanąć na schodkach przed wejściem na Pocztę Polską i wejść...
Czas jakby zwalnia. Rozglądasz się..wystrój, jakby nowocześniejszy. Stary zastąpiono badziewnym kamieniem na ścianach, meble i okienka w kolorach pistacjowo-fioletowych. Wszędzie poprzyklejane plakaty zapewniające że Poczta Polska jest najlepsza i najszybsza, a wszyscy listonosze zdobywają tytuły Mistera Universum. Ze snu budzi cię pisk przeskakującego numerka.
Rozglądasz się i jednocześnie dziwisz. Na co dzień uśmiechnięci i zadowoleni z życia ludzie, tutaj stoją ze spuszczonymi głowami, smutnymi minami, wszystkie rozmowy milkną, czekający zdają nie chcieć tu być.
Po chwili wszystko staję się jasne. Krótki rzut oka, po zapyziałych gębach pań w okienkach i to wystarczy by dzień uznać za stracony. Zastraszające tępo pracy tych osób uświadamia ci szybkie tępo rosnących paznokci i włosów. Słyszysz parę słów, kilka uwag i uświadamiasz sobie że już jesteś w przeszłości. Udało się, teraz można obserwować.
Skamieniałe procedury, przestarzały sprzęt i obsługa, stwarzają niepowtarzalny klimat minionych czasów. Jeśli już się trafi osoba młoda nie ma szans na zdrową i normalną prace. Zaraza pochłania wszystkich i wszystko.
Panie w okienkach do granic możliwości przeciągają moment wciśnięcia guziczka powodującego przeskoczenie numerka, a stempel pocztowy waży chyba tonę, prężą się muskuły jak u kowala i stuk, stuk.. Kolejny zainteresowany, marudny klient. Z trzęsącą się ręką z lekko zapoconym czołem, wciska. Pisk....Jeszcze 40 osób przed tobą. Przecierasz oczy i czytasz ponownie, zgadza się na tym ogryzku papieru napisane jest: 40 jebanych osób!!! Czy to jest możliwe w 21 wieku? Nie, ale ty jesteś przecież na Poczcie Polskiej. Oczyma wyobraźni walisz cały magazynek z kałacha w te okienka z wyrazem twarzy jaki miał Sylwester Stallone w pierwszej części Rambo. Teraz go rozumiesz, jesteś nim.. Chcesz widzieć przerażone oczy ekspedientek, z głupim pytaniem za co? Za jajco kurwa..se myślisz.
Och, przez chwile zapomniałem że wszedłem do wehikułu czasu. Ale już jest dobrze, już spokojnie. Zaczynam wyglądać jak te wszystkie osoby, które tutaj były przede mną, już rozumiem, nie analizuje, koniec walki...
Każdy z nas oglądał kultowy film "Miś". Na pewno pamiętacie scenę gdzie pani w okienku pocztowym twierdzi że nie ma takiego miasta jak Londyn... Myślicie że to była scena wymyślona, nad wymiar ironiczna?
Podczas jednej z moich podróży w czasie, chciałem wysłać list do USA.
Przy okienku mówię: Poproszę znaczek pocztowy do USA. Zwykły bez priorytetu. Pani patrzy, na mnie, na monitor, tak parę razy. Mlaska sapie, sapie mlaska. Jej oczy krzyczą "POMOCY!!!". Woła koleżankę, ona coś jej tam wytłumaczyła i poszła. Pojawia się pierwszy pot na czole...kobieta niewytrzymała i mówi: "Proszę Pana, niema takiego państwa jak Ameryka". Gdyby nie fakt że właśnie odbyłem podróż w czasie i byłem lekko oszołomiony wybuchł bym panicznym śmiechem i zjechał trąc nosem po szybie. Spojrzałem tylko na żonę, ona na mnie..a pani na to: A bo to Pani mnie z tą Ameryką zmyliła. Co ciekawe moja żona się w tej sprawie nie wypowiadała.
Podróże w czasie są edukujące, wesołe czasem przygnębiające, ale jedno wiem na pewno, nie można ich uskuteczniać zbyt często bo może się to odbić na naszym zdrowiu.
Jest jeszcze w naszym kraju kilka takich wehikułów czasu, ale o tym może innym razem.

wtorek, 23 lutego 2010

Depresja, choroba czy zagłębienie terenu?

Przeczytałem gdzieś na popularnym portalu internetowym, kolejny spłodzony na poczekaniu artykuł o depresji.
"Depresja jest uniwersalnym, ponadczasowym i niezależnym od wieku schorzeniem dotykającym człowieka. Nazywana jest plagą XXI wieku."
Zgadzam się co do uniwersalności, gorzej ze schorzeniem. Plaga i owszem...
Uniwersalność tego zjawiska polega na tym że możemy je sobie dokleić w każdym dniu, w każdych okolicznościach i w każdym miejscu na świecie. Inne choroby musimy w jakiś sposób wyjaśniać udawać, wykazywać się że są...a tutaj? Hulaj dusza.. wolna amerykanka. Nikt nie sprawdzi czy masz depresje czy udajesz, lekarze nie potrafią tego zdiagnozować! Wystarczy powiedzieć że tydzień nie wychodzisz z łóżka, słabo się czujesz, płaczesz i już lekarz zaciera rączki. Myślicie że dlaczego w społeczeństwach zachodnich 17% ludzi ma depresje??!! Oczywiście nie dyskutuję na temat istnienia takiego zjawiska, ale bardziej bym powiązał go ze stylem życia i wychowaniem niż chorobą ciała i duszy.
Żyjesz sobie w społeczeństwie nastawionym na konsumpcje, wydawanie kasy, zabawę. U normalnego człowieka wychowanego w normalnych warunkach w przypadku ograniczonych środków po prostu tej kasy nie wydajesz, nie bawisz się tylko żyjesz,walczysz, kalkulujesz. Nie ma nic prostszego niż wpaść w depresje. Dlaczego straciłeś prace? A wiesz mam depresje..bidulek lub bidulka. Dopadła go ta wstrętna deprecha. Niedziwne że stracił prace. Musi biedak iść na rentę, bo się wypalił całkowicie.
Oczywiście największym "wmawiaczem" depresji są firmy farmaceutyczne. Te dogadują się z lekarzami, prosząc o "trafne diagnozy", no i oczywiście zapisywanie ich produktów. Leki placebo zawierające bliżej nie znane środki, leczą ale to trwa i kosztuje.
Już Arabowie w roku 890 pisali o depresji. Tą jednak są mądrzy ludzie. Wiedzieli jak bezkarnie bumelować. Zapiski o tym stanie ducha znane są ze starożytności. Więc idylla trwa od dawna.
Depresja to taki zawór bezpieczeństwa, gdy ciśnienie życia osiąga za wysoki stopień, para idzie bokiem. Restart, pauza, odpoczynek... lepsze to chyba niż udawanie schizofrenii?

piątek, 19 lutego 2010

Siedemnaście miał lat, nazywał się.........

Siedemnaście miał lat, nazywał się.........
Tymi słowami zaczyna się pewna piękna piosenka discopolo. Dla jednego z siedemnastolatków, zaczyna się nowy rozdział w jego skrzywionym i patologicznym życiu.
10 lutego, jak co dzień obudził się wkurwiony na wszystko. Do szkoły mu się nie spieszyło, właściwie to nie wiadomo czy do jakiejś uczęszczał. Razem z kolegą postanowili "powozić" się trochę po mieście. Wyszli z domu wypili parę piwek, świat zaczynał kłaniać im się do nóg. W jego kieszeni jak zwykle leżał nóż. Dla jednych, nóż kojarzy się z kuchnią, dla innych z narzędziem. Dla promila społeczeństwa kojarzy się niestety z bronią. Bronią najgorszą z możliwych, zmuszającą przy jej użyciu do bezpośredniego kontaktu z ofiarą. Używając jej, patrzysz ofierze w oczy, czujesz jak ostrze przeszywa ubranie a następnie ciało. Krew leje ci się po rękach.
Nasz młody "bohater" był jednak osiedlowym kozaczkiem. Od dziecka wiedział że nóż nie służy tylko do krojenia chleba.
Od rana był jakiś poirytowany, całe społeczeństwo było przeciwko niemu. To uczucie towarzyszyło mu na co dzień jego miernego żywota.
Stali na przystanku, było tam parę osób, nie wytrzymał. Wyrwał śmietnik i rzucił w tramwaj. Szyba pękła dzieląc się na tysiące okruchów...
Doskoczył do niego jakiś frajer, bez zastanowienia, wyjął nóż i zaczął dźgać. To jest moja dzielnica i nikt nie będzie mi mówił co mam robić a czego nie. Czy był świadom że zabije? Przecież to tylko nóż, miał go zawsze, on do tego służy.
Życie chciało, że ofiarą był policjant. Facet był na ostatnim dniu urlopu. Może był na cmentarzu, może na zakupach.. Zginął bo zareagował. Gdyby odpuścił by żył, ale czy był by policjantem? Nie mi to oceniać.
Natomiast mam wielką nadzieję, w dużej części równą pewności. Stołeczni policjanci, nie zawiodą społeczeństwa i zorganizują temu koleżce piekło na ziemi. Najmroczniejsze z opowieści o stołecznych komisariatach ziszczą się podczas sprawy tego obwiesia z Woli. Wyrok będzie dla niego zbawieniem, a każde wyjście na rozprawę, wyjazdem na wakacje. Bijcie żeby nie było śladów, to będzie towarzyszyć mu przy przyniesieniu, śniadania, obiadu i kolacji. Starsi koledzy z celi, zainteresują się jego młodzieńczym i sprężystym ciałem. Może jeszcze jakiś dobry film nakręcą. Dopiero teraz się okaże na ile twardy był ten siedemnastolatek...

Znieczulica społeczna (stołeczna)

Wiele miejsca każdego dnia, szczególnie po jakimś tragicznym wydarzeniu, poświęca się znieczulicy społecznej. Bardzo często bandyci, inaczej zwani przestępcami czują się bezkarni wobec przerażonej garstki przechodniów, pasażerów autobusów, kierowców. Jazda autobusem nocnym, albo chodzenie niektórymi ulicami w nocy, to jak jazda karuzelą bez trzymanki lub bieganie w Afganistanie przebranym za amerykańskiego żołnierza, wzdłuż drogi przy jakiejś wsi na mega zadupiu.
Ale ja trochę o czym innym. Może nie dotyczy to przestępców ale na pewno też jest sprawą uprzykrzającą życie.
Każda niezmotoryzowana osoba potwierdzi, że nie ma milszego widoku niż niskopodłogowy autobus wjeżdżający na przystanek. Gdy odpada nam nos, gile nie mieszczą się już w głowie a ręce grabieją, ciepły autobus jest jak pięciogwiazdkowy hotel, miejsce relaksu i wypoczynku. Jazda nim to czas na czytanie książki, słuchanie muzyki lub po prostu przemyślenia.
Podjeżdża autobus. Zauważasz że w środku dzieje się coś niedobrego. Mówi ci o tym twój instynkt miejskiego surwivalowca. Tętno przyśpiesza, rozszerzają się źrenice. W uszach słyszysz bicie własnego serca i przepływającą krew. Autobus jest coraz bliżej, połowa autobusu pusta, reszta pasażerów gniecie się w pobliżu kabiny kierowcy.
- O cho, jakaś zadyma..przelatuje przez głowę.
Autobus podjeżdża, otwierają się drzwi, ty gotowy do skoku, uniku, reakcji..
A tam cisza i spokój, ludzie czytają gazetę, słuchają muzyki tylko miny jakieś takie skrzywione.
- No nic..myślę, wskakuję do autobusu, połowa miejsc wolnych, wsiadam i siadam.
Ludzkie spojrzenia zdają się krzyczeć, Uciekaj, uwaga!!! Ale nikt nic nie mówi ani słowa, cisza.
Robi się ciepło, drogi oddechowe zaczynają pracować normalnie i coś mi przestaje pasować. Po prostu zajebiście śmierdzi. Odwracam się patrze, a tam niczym David Copperfield udający niewidzialnego, siedzi sobie bezdomny menel ze Wschodniego, jego twarz uspokaja, stara się powiedzieć że go tutaj właściwie nie ma, no po prostu mówi " Przepraszam" . Sztuczka z niewidzialnym bezdomnym prawie mu się udała. Przez 3 minuty od wejścia do autobusu był nieobecny, zdradził go niestety nadwymiarowy bagaż składający się z podartych reklamówek, brudne i śmierdzące ubranie, napuchnięta twarz, oraz świeża śmierdząca kupa w majtkach lub substytucie tej części bielizny.
David Copperfield wydaje miliony dolarów na swoje triki. Fakt, jego sztuczki szokują, znika na chwilę i się pojawia. Jest super, ale każdy wie że ściemnia.
A co z tym bezdomnym? Na 50 osób w autobusie 40 udaje że go tam nie ma, nigdy nie pytałem, ale połowa by pewnie ustnie zaprzeczyła jego istnieniu. Kanarzy udają że autobus jest o połowę krótszy niż jest w rzeczywistości. Bezdomny menel rzuca na umysły ludzi cień, jak tytułowy bohater w filmie Shadow. Skutkiem ubocznym jest tylko ten zapach. Pasażerowie, nie wiedzą co tak śmierdzi. Zerkają na podeszwy butów, lub rzucają żarty o puszczonym bąku. Jakaś garstka pasażerów odporna na psychoatak, lub mająca betonowy katar, siedzi sobie beztrosko w skażonej części autobusu i udaje że nic nie widzi.
Gdzie się podziały te jurne chłopaki co w autobusach za zwykłe spojrzenie, wyciągali i katowali człowieka na przystanku, gdzie pytam się były te stare babcie biegające sprintem do autobusu z laską pod pachą, a w autobusie narzekające na młodzież co im nie chce ustępować miejsc, gdzie podziali się ci ludzie walczący o miejsce siedzące niczym lew o swoje trofeum, no gdzie?

wtorek, 16 lutego 2010

Już za chwileczke, już za momencik

W najbliższych dniach, po raz kolejny możemy spodziewać się serii całodniowych relacji z powodzi, która niechybnie dotknie część naszego kraju. Zima jest sroga, a ocieplenie ma przyjść nagłe. Nieszczęść niestety pewnie trochę będzie.
Abstrahując od nieszczęść ludzkich, chciałbym zaproponować kilka bloków tematycznych na tematy związane z powodzią, które mogły by się ukazać w telewizji.
Na przykład:
Matka Boska, w świetle powodzi dziś i wczoraj..poruszający dokument o skuteczności lub też nie, modlitw do MB Częstochowskiej cudów jakie miały miejsce lub nadnaturalnych ocaleń..albo, Czy mieszkanie na terenach zalewowych to problem czy hobby? Przy tym temacie poruszył bym kwestie corocznego zaskoczenia mieszkańców powodzią, i tu się rodzi nowy wątek. Dlaczego za powódź odpowiada każdy kolejny rząd? Czy w strukturach naszego państwa istnieje organizacja w stylu PUDWP? Czyli Państwowy Urząd Ds. Wywoływania Powodzi?
Pojawić mogły by się również serie spotkań zatytułowaną Dzieci powodzi. Spotkania z ludźmi urodzonymi podczas powodzi.
Jednym z kluczowych tytułów jest "Czy warto się ubezpieczyć czy czekać na pomoc", proste biznesowe porównanie zysków i strat w tych obydwu przypadkach.
Na koniec migawki dla rozluźnienia z największych powodzi świata.
Da się zrobić?

środa, 10 lutego 2010

(Nie) Śmierdząca robota

Reklama ta wraca do nas jak bumerang. Znika, żeby po chwili wrócić ze zdwojoną siła.
Wyobrażam sobie proces, tworzenia i akceptacji tej reklamy. Musi to być reklama mocna jak Ziobro, zwalająca z nóg jak Jaro, konkretna jak Gosiewski . Odświeżacz powietrza jest super nowoczesny wiec reklama też musi być ponad czasowa.
Musi wyglądać dosyć ciekawie. Komisja siedzi i ogląda, potem burza mózgów.
Nie ta pierwsza reklama była zbyt normalna, psik psik i powietrze już pachnie..bla..bla.. bełkot, albo świeżość każdego dnia w zasięgu ręki? Banał, kogo to ruszy? Bo nie mnie..mówi poirytowana kobieta. Chyba najlepszy pomysł to ten ostatni, o tym co chłopiec nie chce srać u siebie tylko u kolegi, bo ten ma nasz odświeżacz powietrza. Reklama jest konkretna, odświeżacz ma służyć do neutralizacji zapachu gówna w kiblu, a nie tworzenia lawendowych klimatów na przedpokoju. Poprawił bym tylko przerażoną twarz matki, na bardziej zatroskana kupą syna. Teraz wydaję się być przerażona losem syna, krypto geja i kaprofila, albo że jak tak dalej będzie to zostanie tylko sztuczny odbyt, wychodzący z okolic podbrzusza.
Tak mi się też wydaję że ta reklama jest zajebista. Syn ma obiekcje co do srania u siebie. Rozumiem to. Jeśli gówno jest wyjątkowo zjadliwe wnika w ubranie. Popsikanie po sraniu niewiele pomoże. Wychodzisz i śmierdzisz jak..no to gówno. Nasz produkt może być używany nawet przy największych bólach. U kolegi, jest nasz super zapach i to w dodatku rozpylany w ciekawy sposób. Jeszcze musimy wymyślić poręczny środek na zasrany kibel, wtedy ten dzieciak już zupełnie na luzie będzie mógł srać u obcych ludzi. Ale cóż czasy się zmieniają, więc musi się też zmienić podejście do robienia kupy.

wtorek, 9 lutego 2010

Gwałciciel

Gdybyś miał jeden z nielicznych w mieście sklepów z bronią, to co byś zrobił żeby zwiększyć sprzedaż?
Wydawało by się że najlepszą metodą jest reklama w internecie, gazecie...
A właśnie nie. Najlepiej jest zaatakować, pobić parę kobitek a nawet se zgwałcić ze dwie. Gazy pieprzowe sprzedają się jak świeże bułeczki, a osoba sprzedawcy zyskuje w oczach.
Wymyśliłem to sobie, ale nic mnie już w tym kraju nie zdziwi.

Zawsze znaczy zawsze

Mam czasami wrażenie że wszystko co się dzieje dookoła mnie, dzieję się zawsze na przekór.
Zazwyczaj dzieje się to gdy bardzo mi się śpieszy, mam zły humor lub po prostu chce mieć święty spokój. W dni takie, okazuję się że na drogi wyjeżdżają najgorsi kierowcy w Polsce, w najgorszych samochodach które się non stop psują. Światła drogowe mają czerwoną fale, a pas którym jadę jedzie najwolniej ze wszystkich. Dochodzi do takich sytuacji, że jeżeli chce kogoś po złości spowolnić, wjeżdżam po prostu na jego pas i już delikwent stoi w korku gigancie. Każdy wybrany skrót, okazuję się pudłem. Wszystko stoi, a ulica którą jechałeś przed chwila, jedzie.
Oczywiście to samo dotyczy się zakupów, wypoczynku i wszystkich aspektów codziennego życia.
Czy ktoś nie miał w życiu sytuacji, gdzie podjeżdża do kasy gdzie wydawało by się że koszyki są najmniej zapełnione a kolejka idzie dosyć szybko, a po chwili okazuję się że nagle jest awaria, brak kodu, albo cena na półce jest inna niż na towarze?
Zawsze ryby biorą lepiej, po drugiej stronie rzeki lub jeziora, a wiatr wieje lepiej też w tej części jeziora gdzie nas nie ma. Oczywiście jak już tam będziemy wszystko cichnie!
Powiem szczerze że często jest to irytujące, ale chyba można się, zresztą jak do wszystkiego przyzwyczaić.
Ps. Wczoraj zapomniałem poruszyć jednego bardzo ważnego przypadku. Niezależnie ile byś czasu wracał z pracy, zakupów lub spaceru do domu, zawsze przy wejściu na klatkę zaczyna chcieć ci się lać a w najgorszych przypadkach srać!! Wszystko wtedy jest przeciwko tobie winda, klucze, światło, sąsiedzi. Przed drzwiami mieszkania, szukając kluczy lub celując kluczem do zamka robisz już takie wygibasy, że jakby cię przyuważył Egurrola lub Pirug, miejsce w You Can Dance masz bez przechodzenia eliminacji.

Cud na Haiti

na Haiti, po 27 dniach pod gruzami, odnaleziono żywego 28 letniego mężczyznę.
To wydarzenie zostało okrzyknięte cudem! Czy to rzeczywiście był cud?
Może ten człowiek trenował przez parę lat głodówki wieloetapowe, albo był w śpiączce i jego organizm nie potrzebował normalnych dawki wody i energii? Może zasypał się trzy, cztery dni temu, bo chciał zrobić karierę "dotkniętego ręką boga"?
Rozmawiałem z kumplem, na temat tego "cudu". Pytanie jest jedno. Czy dla tych kilku dziesięciu "cudów" potrzebny jest podkład z mięska? Tak kiele 200 000 zabitych i zaginionych, chaos, gwałty i morderstwa? Czy Haitańczycy za słabo wierzyli w boga?
Jeżeli w rękach boga jest pomoc zasypanym, to czy w jego rękach był los tych biednych ludzi?
Czy gdy w podupadającej parafii katolickiej, gdzieś w Polsce, jeden ksiądz podczas mszy, nasmarka krwią na opłatek, a drugi go wyjmie po powrocie z urlopu i stwierdzi ze to cud, to jest to cud? Czy może zabieg marketingowy, mający na celu ściągnięcie do miasta turystów, mediów, kleru i uwagi szefa księży, Papieża?

Znów Białoczerwona

W Stanach znów huczy. Nie, nie dzięki wizycie Księdza Rydzyka. To przez innego Bohatera.
Jak my tutaj uwielbiamy jeździć z otwartymi oknami i słuchać rozdzierające monotonnie życia discopolo. Flaga Biało-czerwona dumnie łopocze przez szybę pędzącego Chevroleta. Polskie przekleństwa znów będą trendy a polska wódka obficie zaleje amerykańskie stoły. (Bruce Willys, już dawno wyczuł pismo nosem reklamując polską wódeczkę.) Na codzień udajesz że jesteś innej narodowości, dzisiaj w dniu chwiały, gdzie na ustach wszystkich jesteśmy my... Teraz, nadszedł czas armagedonu, znów możemy oddychać pełną piersią, jak za Wałęsy, Papierza Polaka, Andrzeja Gołoty.
My, największy naród świata, rękoma Tomasza Adamka, pokonał czarnego Amerykanina na punkty w 12 morderczych rundach!!! Czy to Matka Boska z Częstochowy, kierowała jego pięści? Czy to boska kara dla murzyna? Tak czy siak jest to dzień chwały narodu Polskiego na obczyźnie!!

ps. Może jakiś order od Kaczyńskiego dla Adamka?

poniedziałek, 8 lutego 2010

Akcja "ZIMA"

Dzisiaj w telewizorze zobaczyłem relacje z pewnego polskiego miasta dotyczącą dokarmiania zwierząt w zimę. Można by się przyczepić że ciągle tylko ten telewizor, ale w radio nic nie zobaczę!!
Miła Pani z fundacji prosiła, restauratorów piekarzy, zwykłych ludzi o to, by przesyłali resztki jedzenia do organizacji zajmujących się tym procederem.
A wszystko po co? Bo te organizacje muszą mieć co robić. Jest zima jest imreza!! Dzięki nim mamy sławną już w Polsce niedźwiedzicę, uzależnioną od ludzi, mamy tysiące łabędzi i kaczek które zamiast odlecieć do ciepłych krajów siedzą sobie i pierdzą w tafle lodu. No ale od czego są organizacje pomagające zwierzakom? Najpierw uzależnić potem pomagać. Jak za komuny z alkoholikami.
Ale czy jest coś piękniejszego na świecie niż sarenka jedząca kanapkę z ręki? To takie słodkie. Dzieciaczki będą miały radochę na najbliższe dwa tygodnie. No chyba że pod dom podejdzie rodzinka dzików, bo tydzień wcześniej była akcja dokarmianko i może jeszcze zostało trochę ziemniaków?
Media też mają co robić. W końcu nie codzień można nakręcić pędzącą niedźwiedzicę za strażnikiem miejskim, rodzinę dzików pod blokiem, albo uwięzione na lodzie łabędzie. Pamiętajmy, każdy reporter od czegoś musi zacząć!!

wtorek, 2 lutego 2010

Przepraszam!!!

Szczerze przepraszam, bo napisałem nieprawdę. 13 stycznia napisałem że za tydzień w telewizji, na fali będzie przyszła powódź grożąca Polsce!! A minęły dwa tygodnie!!

poniedziałek, 1 lutego 2010

1% podatku

Każdy ma dylemat na co przeznaczyć te 1% naszego podatku.
Moja i Ani znajoma, ma syna chorego na Zespół Downa. Jeśli nie macie jakiejś konkretnej potrzeby wpłaćcie ten 1% na to stowarzyszenie. Pieniądze będą przeznaczone na rehabilitację Michała. Kto wie, może w jego życiu kroi się jakaś gruba rola filmowa?
STOWARZYSZENIE RODZICÓW I SYMPATYKÓW NA RZECZ OSÓB Z UPOŚLEDZENIEM UMYSŁOWYM
KRS 0000193034
Z DOPISKIEM: MACIEJ OLSZEWSKI
Z góry dziękujemy
Ps. Chciałem jeszcze dodać że Michał jest naprawdę chory i nie wypije ani kropelki wódki kupionej za te pieniądze!!! To bardzo ważne!! A za resztę już my kurwa z nim potańcujemy na tej rehabilitacji!!!

Katar

Katar. Nie, nie, nie chodzi o ten bogaty kraj na bliskim wschodzie.
W tytule użyłem potocznie używanej nazwy. Fachowa źle odczytana, mogła by wzbudzić niesmak. Nieżyt..
Chodzi o dolegliwość dotyczącą 99% populacji ludzkiej (nie wiem kim jest ten 1%, ale zakładam że tacy są).
Dźwięk wciąganego gila, to chyba jeden z najlepiej rozpoznawalnych dźwięków na świecie. Odgłos ten ogólnie przyjęty, za nie przyzwoity, często obrzydliwy. Wyjątki stanowią poszczególne warstwy społeczne lub kultury.
Jak przystało na tak znaną dolegliwość przywarło do niego, a właściwie to jego skutków wiele przydomków. Smark, glut, gil, ośmiornica, flegma to tylko niektóre z nich.
Ilości odmian kataru, nie powstydził by się żaden botanik.
Mamy, mordercze katary, zatykające 2 dziurki jak betonem, ani smarkanie, ani wciąganie nic nie daje. Przez niewielkie dziurki w masie gilowej dostaje się powietrze wyrównując ciśnienie, powodując że w głowie piszczy. Brak smaku, węchu ból zatok może doprowadzić do szaleństwa.
Niewiele lepszym katarem jest woda z nosa. Chyba w tym przypadku nic tłumaczyć nie muszę. Ten katar jest porostu non stop. Gdyby ktoś kiedyś robił gre RPG w rzeczywistości po wybuchu jądrowym, taka postać była by chyba najczęściej wybieraną specjalnością. Wody zawsze dostatek...
Dobry jest też ten co nie daje spać. Niby każdy z nich nie daje ale ten jest wyjątkowy. Łączy w sobie wszystkie odmiany, na zmianę. Suchość w ustach, połowa powonienia odcięta, woda leje ci się z nosa. Wstajesz żeby wydmuchać nos...słyszysz ślurp i już ta dziurka jest wolna a zatkana druga. Zajebiście!! Dmuchasz w chustę, rozrywa ci płuca i głowę..a ilość wysmarkanego towaru ledwo ci ci się mieści w chusteczce.
Prawdziwi farciarze mają katar cały rok, na przykład alergicy. Podrażniony nos, podatny jest na byle pyłek powodujący nieodłączne przy katarze kichanie. Najlepsi w swojej kategorii, potrafią wywalić z ust 10 razy na minute ślinę z prędkością przekraczającą prędkość dźwięku!! Najfajniej jest gdy prowadzisz samochód, trach i musisz zamknąć oczy. Dobrze jak nie na smarkałeś na szybę lub ubranie, no i cud jak przeżyłeś na jezdni. No i to przysłowiowe na zdrowie!! Średnio po piątym razie przestaje się komuś życzyć na zdrowie, tylko śmierci, oczywiście pod nosem, wyładowując się na ulubionej w pracy grze online.
Oczywiście istnieją również środki farmakologiczne pomagające w zlikwidowaniu uporczywego kataru. Są to super zajebiste krople do nosa, po których błony śluzowe masz tak wysuszone że masz ochotę naładować sobie gila z powrotem do nosa, a zatoki bolą bardziej niż przed ich użyciem. Ale fakt, kataru nie ma. Ja osobiście najbardziej lubię tabletki np. akatar albo coś takiego. Na ulotce napisali że nie można prowadzić pojazdów mechanicznych, a mi właściwie nic nie było, tyle że miałem problem z doliczeniu do dziesięciu, a myślenie powyżej 2 sekund powodowało ciężką do opanowania senność, no i klasycznie ból zatok. Ale, kataru nie było.
Co więc wybrać? Kichanie, będące połączeniem przewlekłej dolegliwości i sportów ekstremalnych, czy środki farmakologiczne, które gdyby nie były tak drogie służyły by do odurzania się przez większość narkomanów?
Wybór i ocena należy do ciebie!!