środa, 20 października 2010

Ale o co cho??


Ostatni tydzień był nader obfity w wydarzenia. Niestety nie były to wydarzenia pozytywne (od 89 roku, nie było chyba w Polsce wesołego tygodnia). 
Szał w mediach i u polityków zaczął się od wypadku busa, wiozącego pracowników sezonowych do zbiorów jabłek. Jak co roku tysiące takich pracowników odbywają podróże w niedostosowanych do tego pojazdach osobowych, dostawczych, ciężarowych. W opisywanym nieszczęśliwym wypadku, zginęło 18 osób, wszyscy pasażerowie i kierowca. Dodać należy że według dokumentów, w pojeździe tym jechać mogło tylko 6 osób. Ale czy to był rekord? Dlaczego tak się dzieje?
Parę dni temu w busie, w którym mogło jechać osób 9, podróżowało ich 28. Szczerze powiem, że zdecydowanie szli na rekord. Ale nie o tym chciałem pisać. O głupocie, braku wyobraźni nie muszę wspominać, lecz czy należy się tym ludziom nagonka medialna, połączona z wypocinami "specjalistów" i "fachowców"?
Kilkanaście lat temu, jadące w maluchu 10 osób wzbudzało uśmiech na twarzy i  politowanie dla pasażerów i kierowcy. Dzisiaj nikt nie docenia, proekologicznych działań tych ludzi. Jeżdżą zgnieceni jak sardynki, a gdyby chcieć policzyć, jaka ilość, co2 została zaoszczędzona dzięki nim, wyszłaby pokaźna sumka. Być może są oni użytkownikami popularnego portalu Zabieram.pl, gdzie biedny kierowca oferuje, że podwiezie za 2 zł, bo przypadkowo jedzie "w tym kierunku", a pojawia się 20 osób i co on ma biedny zrobić?
Ta sprawa szybko się zakończyła. Gatka szmatka, bla bla, przez 2 dni i do roboty zabrali się Czarni.
Czarni znaczy się księża. Sprawa dotyczy Invitro. Czarnuchy, zaszantażowali polskich parlamentarzystów i zagrozili ekskomuniką. Słowo to oznacza wykluczenie, w tym przypadku wspólnoty chrześcijan. Wnioski nasuwają się jedne, kler sięga po najbardziej zakazany owoc, władze nad państwem świeckim. Pomimo całej powagi wypowiadających te słowa, cała sytuacja wywołała śmiech i kolejną dyskusje na temat miejsca kościoła w Polsce. Temat rzeka, staroświecki, zapyziały kościół broni życia w desperacki sposób. Cóż nic innego im nie zostaje.  Nuda, nuda....
Nuda tylko pozorna. W tym nadwiślańskim kraju, wstrząsanym tragediami znowu afera. Do biura poselskiego posła PIS Janusza Wojciechowskiego w Łodzi, wkroczył  mężczyzna, uzbrojony w pistolet, nóż i paralizator. Wykrzykując, że zabije Kaczyńskiego, nienawidzi PIS, zaczął strzelać. Są 2 ofiary, jedna została zabita na miejscu czterema strzałami z pistoletu, druga ciężko ranna trafiła do szpitala. Poprostu masakra. Napastnikiem okazał się 62 letni mężczyzna. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się z ust polityków Pisu, że: człowiek ten był sterowany przez PO, że był to perfidnie przygotowany mord polityczny, słuchaliśmy próśb posłów o "nie zabijanie ich", oraz o skutkach polityki nienawiści całego świata politycznego przeciwko nim. Stare zapyziałe od nienawiści gęby, dalej zapodawały już dawno temu zdartą płytę, sami między słowami sącząc jad nienawiści, zamkniętych w ciasnych znakach cudzysłowia. Chyba żadną tajemnicą nie jest, że każdy racjonalny człowiek, stając sam na sam w bramie z Kaczyńskim, podjąłby próbę przynajmniej oplucia gościa, bo więcej zachodu on wart nie jest (żółte papiery, które po najzwyklejszym badaniu psychiatrycznym znalazły by się w jego portfelu, dają mu podwójny immunited). Najnowsze informacje dotyczące napastnika, są dramatyczne. Najprawdopodobniej ten człowiek ma raka, zostało mu około 7 miesięcy życia. Chciał poprostu zabić, byle kogo, z obojętnie której strony sceny politycznej. Miał dosyć tego politycznego cyrku? Być może wszyscy mamy tego dosyć, a przed podobnym czynem chroni nas tylko nasze zdrowie psychiczne i fizyczne? Można się w tym wszystkim pogubić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz