środa, 21 lipca 2010

Biuro podróży "Pod Krzyżem Smoleńskim"

Jak co roku, wszystkie duszpasterskie biura podróży powinny przeżywać oblężenie.
W tym sezonie jest inaczej. Gdzie ci wszyscy emeryci i renciści, zachodzą w myślach biznesmeni w sutannach. Gdzie setki chętnych na podróż do Rzymu do grobu Jana Pawła II, i na posłuchanie Benia, czytającego z kartki po polskiemu że wszystkich błogosławi. Czy wszyscy wyjechali na Grunwald? Przeciwnicy Parady Gejów i Lesbijek, mówili przecież że cała Polska jest na Grunwaldzie, a tylko patologiczne wypierdki na paradzie. Ale "Ich" tam nie ma.
Wszyscy są w Warszawie. Pilnują krzyża. Tego Krzyża!!
Po tym jak zostałem nabity w butelkę i pojawiłem się na Krakowskim Przedmieściu w dzień po katastrofie żeby oddać hołd wszystkim ofiarom katastrofy, żałuję że nie przyszedłem z kanapą i telewizorem LCD. Teraz bym siedział w świetle reflektorów i kamer, na szybko skleconym szałasie, otoczony uzbrojonymi w parasolki emerytami, broniącymi mnie przed usunięciem. Wystarczyło by kilka słów o pamięci Lecha i jego małżonki, o morderstwie w Smoleńsku, parę niewinnych kłamstewek i byłbym najlepiej strzeżonym leniem w Polsce, być może tak jak Ojciec Rydzyk, tyle że kaliber postaci nie ten sam. Opodal rzucił bym beret z napisem pilnuję krzyża, zbieram na jedzenie i nie musiałbym się martwić o pieniądze na życie.
Harcerze byli sprytniejsi, ustawili krzyż z napisem, mówiącym o tym, że można go usunąć tylko gdy powstanie w tym miejscu pomnik itp. no i w ten sposób "światły" naród Polski łyknął jak Indor groszki i wziął to sobie do serca.
Wycieczki, czuwania, pielgrzymki, co najmniej jakby słoje w drewnie ukształtowały się w Matkę Boską. A przy okazji wakacje pełną gębą, słońce, upał, prawie plaża. Trochę ceny wysokie, ale nikt nie mówił że będzie za darmo jak podczas żałoby gdy harcerze picie i znicze rozdawali za darmochę(Zniczy zostało troszeczkę z ubiegłorocznej akcji "Znicz"). No ale najważniejsze że pociągiem tego samego dnia można przyjechać i wrócić, bo nocleg to już naprawdę jest drogi. No i całe szczęście że to jest na Krakowskim Przedmieściu, to się chociaż przy okazji Starówkę zobaczy, parę zdjęć i do domu. A ogólnie to jest taka wycieczka bida. Do Smoleńska drogo, daleko i niebezpiecznie, a tutaj jak u siebie, jak w niebie.
Awanturze wydawało by się że nie będzie końca, lecz decyzja o przeniesieniu krzyża już zapadła, ale zastanawiam się ilu krzepkich emerytów przychodziło by na czuwania i modlitwy w styczniu albo lutym. Przywaliło by -30 stopni, wtedy dopiero zaczęły by się pojawiać głosy, że może warto taki krzyż, przenieść gdzieś do ciepłego kościoła. Kontrowersje rozwiały by się w mroźnym zimowym powietrzu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz