środa, 14 lipca 2010

Commando - najtwardszy z najtwardszych

Parę dni temu, miałem niebywałą okazje zobaczyć w telewizorze, po 15 latach przerwy film Commando. Niebywałe wrażenie zrobiła na mnie forma Arnolda Schwarzeneggera z tamtych czasów. Olbrzym, bez grama tłuszczu z pięknie wyrzeźbioną sylwetką. Niestety, na tym kończy się cały urok tego filmu. Aktorstwo Arnolda w tamtego okresu jego kariery, odbiegało znacznie od średniej światowej. Tępy wyraz twarzy, przewidywalne zachowania i ruchy, dialogi "czytane" z kartki, no naprawdę średni poziom. Gwoździem do trumny filmu stały się efekty specjalne. Skaczący do bagna z wysokości 50 metrów bohater zapada się do pasa w bagno. Rozumiem że Arnold był już w tym czasie gwiazdą i nie chciał się mocno zamoczyć, ale to pachnie mocna tandetą. Wybuchające bez powodu na szybko sklecone budynki, akrobatyczne popisy Arniego strzelającego z M-60, rabatki z róż wytrzymujące ostrzał z broni maszynowej służące za schronieni dla atakującego furiata, oraz przeciwpancerne liście na drzewach. Wszystko okraszone niezmiennym wyrazem twarzy bohatera, niezależnie czy strzela czy wbija siekierę w głowę. Lufa karabinów latają na lewo i prawo z prędkością dźwięku, cudem wydaję się że ktokolwiek, cokolwiek trafia. Trup ściele się gęsto, od razu przypomina się parodia tych scen chyba w filmie "Hot Shots". Pomimo że była to parodia wyglądała identycznie jak film oryginalny. Żołnierze padają jak baletnice, lub zawodnicy w tańcu synchronicznym.
Staram się wyobrazić sobie reżysera krzyczącego po zakończeniu ujęcia "Zajebiście, stary co za scena, mistrzostwo...mamy to..", i resztę obsługi niesioną optymizmem reżysera płynie w ta tandetę, z miną zwycięscy podnoszących kciuk do góry.
Tak więc nasuwa mi się taka prawda, że lepiej starych filmów i gier nie odgrzebywać na światło dzienne. Niech pozostaną w naszych pamięciach jako super filmy i gry, klasyki wszech czasów, będziemy mogli wtedy z nostalgia je wspominać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz