na Haiti, po 27 dniach pod gruzami, odnaleziono żywego 28 letniego mężczyznę.
To wydarzenie zostało okrzyknięte cudem! Czy to rzeczywiście był cud?
Może ten człowiek trenował przez parę lat głodówki wieloetapowe, albo był w śpiączce i jego organizm nie potrzebował normalnych dawki wody i energii? Może zasypał się trzy, cztery dni temu, bo chciał zrobić karierę "dotkniętego ręką boga"?
Rozmawiałem z kumplem, na temat tego "cudu". Pytanie jest jedno. Czy dla tych kilku dziesięciu "cudów" potrzebny jest podkład z mięska? Tak kiele 200 000 zabitych i zaginionych, chaos, gwałty i morderstwa? Czy Haitańczycy za słabo wierzyli w boga?
Jeżeli w rękach boga jest pomoc zasypanym, to czy w jego rękach był los tych biednych ludzi?
Czy gdy w podupadającej parafii katolickiej, gdzieś w Polsce, jeden ksiądz podczas mszy, nasmarka krwią na opłatek, a drugi go wyjmie po powrocie z urlopu i stwierdzi ze to cud, to jest to cud? Czy może zabieg marketingowy, mający na celu ściągnięcie do miasta turystów, mediów, kleru i uwagi szefa księży, Papieża?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz