piątek, 15 października 2010

Granice wytrzymałości

    Pisząc "Granice wytrzymałości" nie mam na myśli znanych programów telewizyjnych, o ex komandosach podróżujących w wyjątkowo nieprzyjaznych środowiskach. Nie mam również na myśli chilijskich górników, szczęśliwie zresztą uratowanych ze swojej podziemnej pułapki (schronu?).
    Mam na myśli warszawskich kierowców. Zastanawiam się ile człowiek jest w stanie wytrzymać godzin spędzonych w korku. Ciekawi mnie to, a wiadomo że mało do tego brakuje, kiedy ludzie zaczną się bić na drodze. 
Kiedy kierowców z warszawskimi rejestracjami zaczną irytować rejestracje zaczynające sie na N.., L..lub E.. i innych Wg, Wwy. Po godzinie stania w korku, to naprawdę zaczyna szczypać w oczy, czy to może spaliny? Szkoda tylko że płacą oni podatki w swoich rodzinnych wsiach i gminach, a nasze drogi miejskie rozjeżdżają w gratisie.
Kiedy kierowcy tirów zaczną omijać to miasto szerokim łukiem, umożliwiając normalne poruszanie sie zwykłym szarakom. Każdego ranka wsiadając do samochodu, człowiek zastanawia się jak, kiedy i którędy pojechać i czy zdąży, ile spali paliwa, powoli dochodząc do wniosku że jednak na samochód go nie stać.
Wiele wskazuje na to że większość korków zostanie rozładowana, przez kończące sie inwestycje drogowe. Ale czy na pewno? Plan jest sprytny i za przejazdy obwodnicami, ich właściciele będą kasować każdego z jadących na grubą kasę, kierując cały ruch na drogi miejskie, co docelowo pogrąży i tak już będącą na granicy wytrzymałości infrastrukturę Warszawską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz