wtorek, 2 marca 2010

Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk. Wielki sportowiec, bohaterka narodowa, złota medalistka igrzysk olimpijskich czy wredna, chamska, rozpieszczona do granic możliwości kobieta?
Cały rozgłos medialny ostatnich dni, dookoła Justyny, pozwolił przyjrzeć mi się bliżej tej mrocznej postaci.
Już w Vancouver, dochodziły nas pogłoski o niesnaskach dochodzących między Justyną, a jej trenerem. Ale to wszystko była jego wina, on się na Justysie obraził, bo on jakiś taki nerwowy jest, nie przyjął skubany medalu który nasza mistrzyni chciała mu dać.
Z perspektywy czasu, jej wypowiedzi, klarują obraz tej osoby. Jej słowa, że ma nadzieje że nie wróci do Canady, bo nienawidzi tego kraju, trasa była najgorsza na jakiej jechała, że organizacja imprezy to tragedia, no i najgorsze, dostała mały pokój w hotelu!! W Polsce stała się w naturalny sposób ekspertem od konstrukcji i kształtu tras biegowych. Dzięki niej, ocena tych igrzysk w oczach Polaków została niesłusznie zaniżona. Nikt nie ujmuje jej znajomości w tym temacie, ale zazwyczaj sportowiec jest od tego żeby się ścigać a nie komentować czy na tej trasie jej się super jechało czy nie. Ale warto sobie zawsze robić plecy, gdyby się nie udało ze złotym medalem.
Szczytem chamstwa, prostactwa i braku ogłady, wykazała się podczas uroczystości powitania na lotnisku Okęcie.
Rozumiem że można być zmęczonym i nie mieć ochoty na konferencje. Ale żaden z polskich sportowców ani zespołów polskich witanych w Polsce, tak nie zlekceważył witających. Ta pani, za olimpiadę dostaje pieniądze z naszych podatków, wszyscy kibice trzymali za nią kciuki, na każdym z wyścigów, śmiali się i płakali. Wymaga to chociaż minimum dobrej woli i trzydziestu minut ciepła i radości.
Justyna pojawiła się po 1,5 godzinie od wylądowania. Wyszła z drzwi, ze stężała z nienawiści twarzą, przewracając oczyma. Zaczęła grać muzyka, jej twarz wykrzywił sztuczny wykrzywiony uśmiech. Być może spowodowane to był stolcem który za wszelką cenę starał się wydostać na zewnątrz, lub po prostu chciało jej się lać.
Najlepsze gdy weszła na scenę a ziomkowie z jej wioski zaczęli śpiewać dla niej specjalnie napisaną piosenka. Twarz Justyny jednoznacznie wyrażała emocje. Ci ludzie jechali do niej całą noc, 50 osób z nadzieją że sprawią jej radość. Dostali tylko przy każdej nowej zwrotce jęki, przewracanie oczyma i stękanie do mikrofonu. Zero uśmiechu, zero emocji, zimna jak głaz twarz. Takiej mimiki się nie da wyćwiczyć, taką osobą trzeba się urodzić. Więcej ciepła biło od generała Jaruzelskiego, gdy ogłaszał stan wojenny niż od niej, na tej uroczystości. Wymuszone, wyszczekane odpowiedzi, i szybkie pożegnanie z trenerem podczas jego wywiadu dla Tv. Podeszła, powiedziała że musi już lecieć i poszła.
Na szczęście media zauważyły zachowanie Justyny, dzisiaj nigdzie nie zobaczymy powtórek z jej powitania, bo niestety było to smutne przedstawienie. Realizatorzy telewizyjni mieli nie lada problem, żeby sklecić na potrzebę wieczornych wiadomości, materiał pokazujący szczęśliwą Justynę. Jak to zrobić, gdy ona, cały czas ma wyraz twarzy jakby szła na skazanie? Pogoń za sensacją ma swoją ludzką twarzy. Czekam tylko na moment aż Justyna ochłonie i sama będzie poszukiwała kontaktu z mediami i oby, takiego nie było. Może reklamodawcy zwrócą uwagę, że jej empatia jest równa zeru i rzeczy przez nią reklamowane, nie będą się dobrze kojarzyć. Kara musi być!!

3 komentarze:

  1. Napisałeś to Człowieku po tym jedynie, co zobaczyłeś w telewizji. Zaiste, ciekawa "studnia wiedzy". Proponuje na początek przeczytać to:
    Sołżenicyn Aleksander - Wpadło ziarno między żarna

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak. To jest to co widziałem. Nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabierzcie tę hołotę.. cytat J.K.

    OdpowiedzUsuń