poniedziałek, 8 marca 2010

Szybki zarobek - historia prawdziwa

Ostatnie wydarzenia u naszych zachodnich sąsiadów, wymusiły u mnie refleksje na temat szybkiego zdobycia kasy.

U nas, robi się tak. Bierzesz kominiarkę albo rajte na twarz, wchodzisz do banku lub kantoru wymachujesz przedmiotem przypominającym broń i wyjmujesz jakieś 30 patoli.

W Niemczech, to jest dużo grubsza kasa. Trzeba tylko wiedzieć gdzie zaatakować.

Plan taki sam jak w Polsce. Zakładasz kominiarka na głowę i gotowy. Masz wspólnika na sali, on ci daje cynk że można i wkraczacie, drąc ryja wniebogłosy i wymachując maczetami. Ochrona, widać że świetnie wyszkolona, pada na ziemie, udaje że jej niema.

Jeden kozak nad kozaki trzeźwo zareagował, bo zorientował się że kolesie nie mają żadnej broni..i co? I zaczął rzucać w napastników różnymi meblami, uskakiwać i znowu atakować, po prostu szał. Scena jak w dobrej amerykańskiej komedii. Napad marzeń dla każdego reżysera. Wspomniany już wcześniej ochroniarz dopada jednego z bandytów, wyrywa mu worek z pieniędzmi i obezwładnia go super profesjonalnym chwytem, ściskając go w pas, blokując ręce. Na pierwszy rzut oka wyglądało się jakby chciał zmiażdżyć mu kręgosłup, jak Ursus skręcając kark bykowi. Niestety zdradził go głupi wyraz twarzy, mówiący o tym że ma pełne spodnie i kompletnie nie wie co robić. Chwytu, nauczył się w szkole dla ochroniarzy, gdzie główny nacisk kładzie się na obezwładnianie odpowiednią sekwencją słów albo spojrzeniem Kaszpirowskiego. Niestety napastnik na bank był turasem albo przedstawicielem innej nacji niż niemiecka. Ni w ząb nie skumał co do niego mówi i nie chciał się poddać. Kolega gangstera przybiegł z pomocą. Poruszając się stylem Małpy, w kung-fu znany Monkey Style, zaczął wymachiwać nożem. Tego było już za wiele dla tak wyszkolonego ochroniarza. Przyzwyczajony był do atakujących go Talibów, albo uzbrojonych po zęby żołnierzy piechoty morskiej, ale...to było 8 lat temu. Po tym jak zobaczył martwego kolegę, rozpłakuję się na widok noża. A biegnący koleś z rajtą na twarzy wywołał u niego atak wspomnień. (Każdy zna ten rodzaj ataku. W momencie gdy bohater musi strzelić uskoczyć albo wykonać działanie ważące los dziesiątek ludzi, on właśnie dostaje ataku wspomnień.)Złodziej uwolnił się i uciekł. Cała reszta obsługi zachowała się jeszcze lepiej. Biegali z telefonami komórkowymi przy uchu i przyglądali się jak ten biedny ochroniarz trzyma bezradnie napastnika. U bukmachera było już 10-1 na bandytę, dlatego też nikt nie mógł zbagatelizować takiej kasy.

Morał z tego taki, że jak napadać to grubo, bo odwrotnie niż pokazują w  amerykańskich filmach, tam gdzie więcej kasy tym gorsza ochrona i organizacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz