poniedziałek, 4 stycznia 2010

Avatar - historia nieznana

10 lat temu pewna Amerykańska firma chciała wybudować wielkie osiedle w odległym mieście Warszawie.
Wysłali mniejsze firmy realizujące inwestycje rozsiane po całej Warszawie. Najbardziej atrakcyjne lokalizacje zamieszkałe były przez starych Warszawiaków, którym nie do smaku było opuszczanie swoich świętych miejsc. Nie liczyła się kasa, lecz zasady. Zasady chronione i pielęgnowane od wieków. Oni byli nie do ruszenia.
Dla prostoty pisania nazwę tę dzielnice Avatar, a amerykańska firmę X.
Firma X, przy pomocy podstawionych firm, podkupywała powoli tereny pod inwestycje. Mieli tez na dzielnicy Avatar swoją wtyczkę, która informowała ją o posunięciach i kulturze tubylców. Był to przystojny osiemnastolatek z przypuszczalnym rozdwojeniem jaźni, co trochę komplikowało sprawę.
Niestety, żadne metody nie pomogły. Firma X postanowiła na siłę wyludnić zakupione podstępnie tereny.
W miedzy czasie, okazało się że amerykańskiej wtyczce spodobało się życie blokersa, jaranie blantów po klatkach, polski Hip Hop i wieczne jazdy z policja. U nich w „stanach” wszystko było zakazane dla małolatów. Poznał też ich język i zakochał się w jednej z dziewczyn. Opanował wszystkie potrzebne umiejętności. Picie piwa bez czapki przy –10 stopniach Celsjusza na stole od pinponga, ucieczkę przed policja po lodowisku, oraz driftowanie starym Oplem Kadettem i Dużym Fiatem.
Nic dziwnego ze Avatarianie, nie chcieli opuścić swoich domów. Żyło się jak w bajce, wszyscy się znali. Pomoc społeczna zaspokajała wszystkie potrzeby mieszkańców, a ich wielki 17 piętrowy budynek był 2 lata temu ocieplony, i komu przychodzi do głowy go rozwalać?? Helooo?!!
Dumą mieszkańców Avataru był wielki kościół i dom kultury, gdzie obchodzili swoje święta.
Minęły 3 miesiące. Cierpliwość inwestorów się skończyła. Plan był prosty. Atak i zniszczenie Avataru.
Głupi mieszkańcy uciekną gdy zobaczą potęgę maszyn, pomyśleli w firmie X.
Gdy na placu pojawili się ochroniarze z ciężkimi maszynami, ludzie uciekli w panice.
Tak myślałem, pomyślał Jankes, z czarnej limuzyny.
Tego co wydarzyło się później nikt z firmy X się nie spodziewał.
Okazało się że większość mieszkańców Avataru, na co dzień nosi nóż za paskiem, a reszta trenuje Kraw Mage lub boks. Koparki nie miały szans z rozpędzonymi śmieciarkami, a pędzący 150km/h Poldon z 6 osobami na pokładzie mroził krew w żyłach każdego obserwatora. Z dzielnic ościennych zostali zwołani inni blokersi i kierowcy tirów.
Już następnego dnia robotnicy firmy X uciekali z nosami leżącymi na policzkach lub byli reanimowani przez służby medyczne.
Sprawy dokończyły polskie media i program Uwaga!!
Tak właśnie ocalono Avatar. A nasz Amerykanin żyje szczęśliwie w tej uroczej dzielnicy, założył rodzinę i prowadzi firmę. Co prawda planuje z czasem wyprowadzkę, ale to czas pokaże.

Tak właśnie pokrótce mogę opowiedzieć film Avatar. Mógłbym jeszcze napisać historie "Star Wars Pandora ostatnie twierdza rebeliantów", i jeszcze paru innych tytułów. Ogólnie polecam zobaczyć w kinie, w domu może sie komuś przysnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz