piątek, 19 lutego 2010

Znieczulica społeczna (stołeczna)

Wiele miejsca każdego dnia, szczególnie po jakimś tragicznym wydarzeniu, poświęca się znieczulicy społecznej. Bardzo często bandyci, inaczej zwani przestępcami czują się bezkarni wobec przerażonej garstki przechodniów, pasażerów autobusów, kierowców. Jazda autobusem nocnym, albo chodzenie niektórymi ulicami w nocy, to jak jazda karuzelą bez trzymanki lub bieganie w Afganistanie przebranym za amerykańskiego żołnierza, wzdłuż drogi przy jakiejś wsi na mega zadupiu.
Ale ja trochę o czym innym. Może nie dotyczy to przestępców ale na pewno też jest sprawą uprzykrzającą życie.
Każda niezmotoryzowana osoba potwierdzi, że nie ma milszego widoku niż niskopodłogowy autobus wjeżdżający na przystanek. Gdy odpada nam nos, gile nie mieszczą się już w głowie a ręce grabieją, ciepły autobus jest jak pięciogwiazdkowy hotel, miejsce relaksu i wypoczynku. Jazda nim to czas na czytanie książki, słuchanie muzyki lub po prostu przemyślenia.
Podjeżdża autobus. Zauważasz że w środku dzieje się coś niedobrego. Mówi ci o tym twój instynkt miejskiego surwivalowca. Tętno przyśpiesza, rozszerzają się źrenice. W uszach słyszysz bicie własnego serca i przepływającą krew. Autobus jest coraz bliżej, połowa autobusu pusta, reszta pasażerów gniecie się w pobliżu kabiny kierowcy.
- O cho, jakaś zadyma..przelatuje przez głowę.
Autobus podjeżdża, otwierają się drzwi, ty gotowy do skoku, uniku, reakcji..
A tam cisza i spokój, ludzie czytają gazetę, słuchają muzyki tylko miny jakieś takie skrzywione.
- No nic..myślę, wskakuję do autobusu, połowa miejsc wolnych, wsiadam i siadam.
Ludzkie spojrzenia zdają się krzyczeć, Uciekaj, uwaga!!! Ale nikt nic nie mówi ani słowa, cisza.
Robi się ciepło, drogi oddechowe zaczynają pracować normalnie i coś mi przestaje pasować. Po prostu zajebiście śmierdzi. Odwracam się patrze, a tam niczym David Copperfield udający niewidzialnego, siedzi sobie bezdomny menel ze Wschodniego, jego twarz uspokaja, stara się powiedzieć że go tutaj właściwie nie ma, no po prostu mówi " Przepraszam" . Sztuczka z niewidzialnym bezdomnym prawie mu się udała. Przez 3 minuty od wejścia do autobusu był nieobecny, zdradził go niestety nadwymiarowy bagaż składający się z podartych reklamówek, brudne i śmierdzące ubranie, napuchnięta twarz, oraz świeża śmierdząca kupa w majtkach lub substytucie tej części bielizny.
David Copperfield wydaje miliony dolarów na swoje triki. Fakt, jego sztuczki szokują, znika na chwilę i się pojawia. Jest super, ale każdy wie że ściemnia.
A co z tym bezdomnym? Na 50 osób w autobusie 40 udaje że go tam nie ma, nigdy nie pytałem, ale połowa by pewnie ustnie zaprzeczyła jego istnieniu. Kanarzy udają że autobus jest o połowę krótszy niż jest w rzeczywistości. Bezdomny menel rzuca na umysły ludzi cień, jak tytułowy bohater w filmie Shadow. Skutkiem ubocznym jest tylko ten zapach. Pasażerowie, nie wiedzą co tak śmierdzi. Zerkają na podeszwy butów, lub rzucają żarty o puszczonym bąku. Jakaś garstka pasażerów odporna na psychoatak, lub mająca betonowy katar, siedzi sobie beztrosko w skażonej części autobusu i udaje że nic nie widzi.
Gdzie się podziały te jurne chłopaki co w autobusach za zwykłe spojrzenie, wyciągali i katowali człowieka na przystanku, gdzie pytam się były te stare babcie biegające sprintem do autobusu z laską pod pachą, a w autobusie narzekające na młodzież co im nie chce ustępować miejsc, gdzie podziali się ci ludzie walczący o miejsce siedzące niczym lew o swoje trofeum, no gdzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz